Święta, święta i po świętach. Biorąc pod uwagę tegoroczną pogodę nie ma
chyba czego żałować. Ale właśnie w związku ze świętami naszła mnie
pewna refleksja. Jak co tydzień wybrałyśmy się z mamą na zakupy.
Zaczęłyśmy nietypowo - od sklepu papierniczego, gdzie mama kupowała...no
właśnie - kartki świąteczne.
Kto teraz wysyła kartki? Chyba już tylko tacy tradycjonaliści jak moja
mama. Ludzie są coraz bardziej nowocześni - czytaj leniwi. Życzenia
wysyłają pocztą elektroniczną, smsem a już najlepsi po prostu publikują
post na Facebooku. Życzenia odnoszą się wtedy zarówno do wszystkich jak
ido nikogo konkretnego jednocześnie.
I tak patrząc na zalewające Facebooka "śmieciowe życzenia" przypomniałam
sobie święta z okresu dzieciństwa. Czas, w którym jedną z tradycji było
najpierw wybieranie najładniejszych kartek, potem wypisywanie na nich
życzeń, a następnie kolejka na poczcie i oczekiwanie na kartki, które do
nas przyjdą.
Nikt wtedy nie miał internetowej ściągawki. Życzenia były własne i
płynące prosto z serca. A dzisiaj? Nie możemy narzekać. Bo po co myśleć,
skoro wyszukiwarka google poda nam aż nadto propozycji. Po co układać
swoje życzenia skoro telefon ma opcje "prześlij dalej". Co niektórzy z
rozpędu zapominają nawet podpisać się własnym imieniem. Wysyłają dalej
życzenia z nazwiskiem osoby, od której te właśnie życzenia otrzymali.
Dla mnie jest to żenujące. Obserwuję jednak, że większość ludzi nie
zwraca na to po prostu uwagi.
Wracając więc do tematu kartek świątecznych zastanawiam się czy dobrze
robiliśmy wyrzucając w poprzednich latach otrzymane kartki. Niedługo
będą one bowiem nie lada gratką dla kolekcjonerów i okazem muzealnym dla
przyszłych pokoleń.